30 marca 2011

ZEMPLEN. ZIMA 2010/11 Zemplen. Winter 2010/2011

W drodze (Mt 4,16)


 Felső- mezo - Sad / The orchard/

Bundás - kereszt - Słoneczniki/ Sunflowers

 Sajgo hegy - Góra Sajgo

Bundás - kereszt - Złoty Chrystus/ Golden Christ

Bodrogkeresztúr / Sás – tó, ...

Nyavalya - W drodze na górę Tokaj/ on the way to Tokay hill

 Palankosi-kut , Winnica/  The vineyard

 Tokaji hegy/ góra Tokaj/

Olaszliszka / Fenyer, Rozlewiska Bodrogu

 Olaszliszka - Rozlewiska Bodrogu

 Olaszliszka - Dom/ the hause

Erdőbénye / Szilágyi János utca 


Węgry. Moje małe „ciepłe kraje”. I bardzo bliskie. Jeżdżę tam często po słońce i po wino. Często, ale tylko latem. Zajadam się wtedy prawdziwymi słodkimi pomidorami, soczystą papryką, melonami, których zapach daje rozkosz. Uwielbiam, jak sok z winogron ścieka po palcach i brodzie, jak rozgrzewam się i powoli stapiam z całym światem.


Wszystko się lepi, wszystko pachnie, spieczona sucha ziemia, świerszcze grające w upale i delikatnym cieple wieczoru. Siedzimy na werandzie oplecionej winogradem. Ziemia oddycha zapamiętanym światłem, kolory są intensywne. Pijemy tokajskie wino - Słońce zamknięte w dębowej beczce, leżakujące latami w piwnicznym chłodzie. Upalna złota radość.

Pierwszy raz w życiu pojechałam do mojego małego raju zimą, ale okazało się, że kraj zasnął. 
Okutany w wilgotną, mroźną mgłę zastygł w bezruchu. 

(Mój pobyt na Węgrzech trwał od Bożego Narodzenia 2010, do Nowego Roku 2011. 
Temperatura powietrza oscylowała w okolicy -12 stopni Celcjusza (podgrzewane siedzenia w samochodzie okazały się bardzo przydatne). 
Słońce wschodziło ok. 8 rano, zachodziło około 16. Dzień krótki wypełniony fotografowaniem.
Resztę dnia spędzałam w pensionacie przy Kossuth utca (Niezależnie od miasta nazwa ulicy była zawsze ta sama). Przy Kossuth utca w Bodrogkeresztúr w Domu Tańca spędziliśmy Sylwestra. Nie tańczyliśmy. Było wspaniale. Piliśmy tokajskie wino z Tallya  z piwnicy prawdopodobnie najlepszego winiarza w środkowej Europie.
Wszystkie* zdjęcia zrobiłam w rejonie Tokaju. Odwiedziłam między innymi miejscowości: Erdőbénye, Tolcsva, Olaszliszka, Bodrogkisfalud, Bodrogkeresztúr, Mad, Tállya oraz nabrzeża Bodrogu i  Cisy, górę Tokaj.
*) Jedno zdjęcie pochodzi z drogi przez Słowację
Aparat: Hasselblad Xpan, lens 4/45mm,  Kodak professional, Portra 160NC)


Hungary. My little „warm country”. I go there often for the sun and the wine. Often – but only in the summertime. I gorge myself there on sweet tomatoes, juicy paprica, and sweet smelling melons. I love it when grape juice runs through my fingers and down my chin, when I get warm inside and fuse with the world around me. 
Everthing is sticky, everything smells, arid dry ground, the chirp of crickets in the heat of day and delicate evening warmth. We sit on a veranda entwined with vine. The earth breaths on the remembered light, the colors are heavy. We drink Tokaji wine – the sun sealed in an oak barrel, ageing in the coolness of the cellars. Sweltering golden joy.

For the first time in my life I went to my little paradise in the winter, but it turned out that the country had fallen asleep. It froze, tucked in a cold dump mist.

Etykiety: , , , , , , , , , , ,

Komentarze (1):

Blogger Gabriel Lagan pisze...

Piękne zdjęcia i cudowna kraina. Pozdrawiam!

23 grudnia 2011 10:02  

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna